Wisła przegrała u siebie - Vive bardzo blisko złota
30.05.2018 21:45 Źródło: inf. własna
komentarzy 1
Piłkarze ręczni PGE Vive Kielce są bliżej zdobycia złotego medalu Mistrzostw Polski. W pierwszym meczu finałowym PGNiG Superligi pokonali na wyjeździe Orlen Wisłę Płock. Przed rewanżem w Kielcach obrońcy tytułu mistrzowskiego mają aż pięć bramek zaliczki.
![]()
Widziane z Płocka:
Paradoksalnie Vive odrobiło straty do ORLEN Wisły grając w osłabieniu jednego zawodnika. W tym czasie gospodarze fatalnie pudłowali z drugiej linii. Po czwartej z rzędu bramce gości o czas poprosił trener Krzysztof Kisiel.
Niestety po wznowieniu gry płocczanie wciąż nie mogli znaleźć sposobu na szczelną obronę Vive i dopiero w 20.min. gospodarze zdobyli swoją ósmą bramkę w meczu. W kolejnych minutach nawarstwiały się problemy ORLEN Wisły, która po błędach w ataku w 24.min. przegrywała już 8:12.
Płocczanie słabo rozegrali również ostatnie minuty tej części meczu. Przy stanie 11:14 długo prowadzili swój atak pozycyjny, aby ostatecznie nie skończyć go bramką. Vive natomiast miało jeszcze rzut wolny bezpośredni, po którym Michał Jurecki całkowicie zaskoczył nasz blok i Marcina Wicharego i ustalił wynik do przerwy na 11:15
Pozytywny impuls przyszedł również ze strony Adama Morawskiego w bramce, ale wystarczyły chwile, aby inicjatywę ponownie przejęli kielczanie i na kwadrans przed końcem spotkania wyszli na prowadzenie 24:20. Jednak dwie bramki Valiego Ghionei były zwiastunem jeszcze sporych emocji w tym spotkaniu, tym bardziej, że na boisku temperatura rosła z każdą minutą. ORLEN Arena eksplodowała, gdy rzut karny Karola Bieleckiego obronił Adam Morawski.
Nafciarze poszli za ciosem i w 49.min. Dan-Emil Racotea zdobył kontaktową bramkę (24:25). To był prawdziwy zastrzyk adrenaliny dla naszego zespołu, który walczył o każdy centymetr boiska. Szkoda, że nie udało się wykorzystać okresu gry w przewadze jednego zawodnika.
Niestety każdy nasz błąd był natychmiast wykorzystywany przez kielczan, którzy w 54.min. wyszli na prowadzenie 28:25. Mimo walki do ostatniego gwizdka sędziego Nafciarzom nie udało się odrobić strat i ostatecznie przegrali 28:33. Rewanż już w niedzielę w Kielcach.
Po serii trzech bramek z rzędu prowadzili z nami 7:4. Wtedy jednak z rzutu karnego Marcina Wicharego pokonał Karol Bielecki. Za chwilę kolejne trafienie dołożył Michał Jurecki, w ataku pomylił się Dan Emil Racotea, a Mariusz Jurkiewicz asekurując nieudany rzut Manuela Strleka, zdobył wyrównującego gola na 7:7.
Wtedy płocczanie wybudzili się z letargu i przez ostatnich kilka minut pierwszej połowy zdołali rzucić jeszcze kilka bramek, jednak wszystko to było zupełnie nieistotne w porównaniu z tym co już po upływie trzydziestu minut zrobił Michał Jurecki!
Nasz kapitan ustawił się do wykonania bezpośredniego rzutu wolnego i mając przed sobą mur obrońców wychylił się w prawo, po czym tuż nad ziemią, sam niemal już na niej leżąc, w niesamowity sposób, puścił piłkę między słupki Marcina Wicharego! Do szatni schodziliśmy więc prowadząc 15:11.
Nastąpiła wymiana bramkarzy w obu zespołach. Marcina Wicharego zastąpił Adam Morawski, a Sławka Szmala Filip Ivić. Do kontrowersyjnej sytuacji doszło na kwadrans przed końce meczu, gdy po akcji z parkietu nie podnosił się Dean Bombac, na co nie zareagowali sędziowie, pozwalając zdobyć gola z kontrataku Valentinowi Ghionei. Gdy Słoweniec, ocierając krwotok z nosa, pokazał, co myśli o zachowaniu arbitrów, hala zagotowała się, po czym nastąpiła wymiana uprzejmości pomiędzy kibicami obu drużyn.
Do końca pozostało niespełna pięć minut. Choć czas ten upłynął pod znakiem bardzo wyrównanej wymiany ciosów, ostatecznie to kielczanie wygrali pierwszy pojedynek finałowy 33:28.
Powiedzieli po meczu:
Tomasz Strząbała (II trener PGE Vive Kielce): Był to bardzo ciężki mecz dla nas. Zespół z Płocka momentami zagrał bardzo mocno w obronie, ale muszę powiedzieć, że byliśmy przygotowani. Najważniejsze, że w tych najtrudniejszych momentach potrafiliśmy utrzymać dobry poziom, ale to dopiero pierwsza połowa tego meczu. Pozostajemy w pełnej koncentracji do końca, ponieważ już nie raz się zdarzało, że zwycięstwo na wyjeździe niczego nie gwarantowało. Jest to dodatkowa presja na nas i bardzo mocno będziemy się szykowali na niedzielny mecz. ![]() ![]() Krzysztof Kisiel (trener Orlen Wisły Płock)
Dean Bombac (PGE Vive Kielce): Wytrzymaliśmy pełne sześćdziesiąt minut, dobrze walczyliśmy i również gratulacje dla Wisły za super walkę i mecz. Myślę, że to są derby na najwyższym poziomie i znakomita promocja polskiej piłki ręcznej. Jeszcze lepiej byłoby, gdyby zarówno w Płocku, jak i Kielcach hala częściej się zapełniała. Niech jak najwięcej ludzi przychodzi na mecze. Tutaj jest to bardzo potrzebne. Przed nami druga połowa tej rywalizacji w Kielcach i mocno chcemy, aby ten tytuł został w naszych rękach. Michał Daszek (Orlen Wisła Płock): Gratulacje dla zespołu z Kielc. Byli dzisiaj o te kilka bramek lepsi. My mieliśmy za dużo przestojów, a tak doświadczony zespół jak VIVE wie, jak to wykorzystywać. Dziękuję kibicom, że przyszli dzisiaj, bo nam się zupełnie inaczej gra przy takim hałasie, przy tak dopingujących kibicach. Odnośnie meczu - mieliśmy kilka taki przełomowych sytuacji, jak na przykład ta z 50.min., kiedy mieliśmy przewagę jednego zawodnika i piłkę na remis. Gdybyśmy trafili, ten mecz mógłby się potoczyć nieco inaczej. Niestety nie wykorzystaliśmy tej sytuacji i potem było już ciężko. Jedziemy do Kielc próbować odrobić tę stratę. Mamy swoje ambicje i wiemy, że w sporcie jest wszystko możliwe. Ten dwumecz jeszcze się nie zakończył, a my na pewno w rewanżu się nie położymy. Wszystko zależy od nas i od naszej postawy na boisku.
Orlen Wisła Płock - PGE Vive Kielce 28:33 (11:15)
Wisła: Wichary, Borbely, Morawski – Żabić 6, Ghionea 5, Duarte 4, Krajewski 3, Daszek 2, Tarabochia 2, Mihić 2, De Toledo 2, Racotea 1, Ivić 1, Kowalski, Piechowski, Woźniak
Źródło: Orlen Wisła Płock (sprwislaplock.pl), PGE Vive Kielce (kielcehandball.pl)
oceń
![]() ![]() ![]()
|