W meczu 2. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów PGE Vive Kielce pokonało Rhein-Neckar Löwen 35:32. Po fatalnym początku, w którym gopsodarze przegrywali już 2:7, kielczanie w fantastyczny sposób odrobili stratę i po wielkich emocjach pokonali niemiecki zespół.
PGE Vive Kielce odniosło cenne zwycięstwo nad Lwami w EHF Lidze Mistrzów (Fot. P.Ptak / VTK Media Team)
Podyskutuj z Handball.pl na Facebooku - zapraszamy!
Dość nerwowo ze strony kielczan zaczęło się to spotkanie. Po kilku minutach Lwy prowadziły 7:2. Szybko na ławkę kar został odesłany Michał Jurecki. Pierwsze trafienie dla gospodarzy zdobył debiutant w żółto-biało-niebieskich barwach, Luka Cindrić, już podczas pierwszej akcji swojej ekipy. Później jednak bramkę zaczarował Mikael Appelgren. Szwed bronił przede wszystkim rzuty karne, których na samym początku zmarnowaliśmy aż dwa. W ataku gości brylowali Andy Szmid i Alexander Petersson, którzy zdobyli w sumie sześć z siedmiu pierwszych goli swojej ekipy.
Grę kielczan ożywił Mateusz Jachlewski, któremu udało się przeprowadzić dwa skuteczne kontrataki. Powoli łapaliśmy kontakt z rywalem, jednak wciąż szło nam to opornie, a Lwy za to zbyt szybko zdobywały kolejne trafienia. Po kwadransie, po kilku skutecznych akcjach i wreszcie poprawnie wyegzekwowanym rzucie karnym przegrywaliśmy już tylko 8:11.
Coś wreszcie drgnęło w zespole PGE VIVE! Bardzo ważny sygnał dały naszej drużynie dwie skuteczne interwencje Vladimira Cupary! Bramkarz najpierw zablokował rzut z ataku pozycyjnego Lwów, a za chwilę niemal w połowie boiska przechwycił ich wyrzut do kontry. Trener gości, Nikolaj Jacobsen zmuszony został do wzięcia czasu, bo jego podopieczni prowadzili już tylko 12:10.
Nie przyniosło to dobrych skutków, bo po powrocie na parkiet Krzysztof Lijewski i Arkadiusz Moryto doprowadzili do remisu, a tym razem to Vladimir Cupara zaczarował swoją bramkę, w którą nie trafiali zawodnicy z Mannheim. Udało się to dopiero Gedeonowi Guardioli, ale Hiszpan przechwycił podanie kielczan, po czym pomknął przez całe boisko w kierunku Vlada Cupary, z którym stanął oko w oko w sytuacji sam na sam, więc nasz bramkarz miał niewielkie szanse na obronę tego rzutu.
To, co działo się w końcówce pierwszej partii, co wrażliwszych widzów mogło przyprawić o zawał serca. Ławka kielczan buzowała od emocji, które udzielały się naszym zawodnikom z każdą kolejną akcją. Na pierwsze prowadzenie w tym meczu (15:14) wyprowadził nas wreszcie Daniel Dujshebaev! Rozgrywający zdobył dwie widowiskowe bramki z rzędu. Ostatnie momenty przed przerwą upłynęły pod znakiem wymiany cios za cios i po trzydziestu minutach na tablicy wyników widniał ciężko wypracowany remis 17:17.
Nie mogliśmy lepiej zacząć drugiej połowy! Trzy trafienia z rzędu dla Kielc zdobyli kolejno Alex Dujshebaev, Blaz Janc i Mateusz Jachlewski, przy czym wciąż trwają badania nad tym, jakim cudem w wąskiej szczelinie między prawym ramieniem Appelgrena a słupkiem, w rzucie ze skrzydła zdołał zmieścić piłkę Siwy. Niestety dość szybko Lwy odrobiły stratę i od remisu 21:21 zacięta gra rozpoczęła się na nowo.
Lwy, w charakterystyczny dla siebie sposób, atakowali siedmiu na sześciu w polu, grając na dwóch obrotowych, Jespera Nielsena i Gedeona Guardiolę. Mikael Appelgren akcja za akcją zbiegał więc do ławki, gdzie zastępował go na placu gry Patrick Groetzki. Taktyka ta przynosiła rezultaty, bo Lwy wyszły na dwubramkowe prowadzenie i po siedemnastu minutach prowadziły 27:25.
W końcówce zaczęło się robić naprawdę gorąco, a zwycięstwo coraz bardziej nam odjeżdżało. Gdy na dziewięć minut przed ostatnim gwizdkiem sędziego rywale zdołali odskoczyć nam na trzy bramki i prowadzili już 30:27, Talant Dujshebaev poprosił o czas. Lepszego momentu nie mógł wybrać! Cokolwiek powiedział zawodnikom podczas przerwy – zadziałało!
W błyskawicznym tempie, za sprawą Luki Cindricia, Arcioma Karaloka, Alexa Dujshebaeva i fantastycznej postawy Vladimira Cupary, dogoniliśmy Lwy na 30:30! Wtedy „one man show” zaserwował kibicom Krzysztof Lijewski! Zawodnik sam wykradł piłkę rywalom, po czym rzucając się z poświęceniem na parkiet, zdobył gola do pustej bramki niemal z połowy boiska!
Prowadziliśmy 31:30, a hałas w Hali Legionów roznosił ściany obiektu i bębenki kibiców zgromadzonych na trybunach! Kolejne trafienie dołożył Alex, a za moment, by uspokoić rosnące emocje, o kolejny czas poprosił trener Dujshebaev. Trzy i pół minuty do końca i dwa trafienia przewagi!
Sytuacja zdawała się być stabilna i przy konsekwentne, opanowanej grze kielczanom nie powinno było nic się stać. Goście zresztą sami dokładali swoją cegiełkę, gubiąc się w ataku i prezentując nam piłki. Ostatecznie, ku uciesze publiczności, pokonaliśmy Rhein-Neckar Löwen 35:32, zdobywając pierwsze punkty w tym sezonie Ligi Mistrzów.
Jestem bardzo zadowolony, bo to był bardzo dobry, ciężki mecz z bardzo wymagającą drużyną, jedną z najlepszych na świecie.
Talant Dujshebajew, trener PGE VIVE Kielce
Powiedzieli po meczu:
Talant Dujshebajew (trener PGE VIVE Kielce): Jestem bardzo zadowolony, bo to był bardzo dobry, ciężki mecz z bardzo wymagającą drużyną, jedną z najlepszych na świecie. Gratuluję moim zawodnikom, bo na początku zrobili bardzo dużo błędów, ale później udało im się wrócić do gry. Pozwalaliśmy Rhein-Neckar na zbyt wiele kontr, a później to my wykorzystywaliśmy ich błędy techniczne. W końcówce mieliśmy więcej szczęścia niż nasi przeciwnicy.
Alex Dujshebajew (rozgrywający PGE VIVE Kielce): Na boisku emocje były tak samo duże jak na trybunach. Dla obu ekip to było bardzo ważne spotkanie. Mamy dwa punkty, uciekliśmy z zerowego stanu konta, z którym gra się bardzo ciężko. Teraz jesteśmy w dobrym położeniu, będziemy mieli łatwiej w kolejnych meczach. Na początku chyba za bardzo chcieliśmy, byliśmy za bardzo zmotywowani, a zabrakło zimnej głowy. Potem zaczęliśmy grać lepiej. Bardzo trudny moment przyszedł w drugiej połowie, gdy rywale zaczęli grać siedmiu na sześciu, ale my cały czas stanowiliśmy jednolity zespół i to nam dało zwycięstwo. Poza tym kibice dali nam ogrom energii, dziękuję im za to!
Blaz Janc (skrzydłowy PGE VIVE Kielce): Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, potrzebowaliśmy go. Teraz wszystko będzie łatwiejsze! Przed meczem wiedzieliśmy, że to będzie bardzo trudny pojedynek. Na początku zrobiliśmy za dużo błędów, ale później zaczęliśmy grać dużo lepiej. W końcówce byliśmy bardziej skoncentrowani niż rywale, może mieliśmy też więcej szczęścia i udało nam się wygrać. Gratulacje dla mojej drużyny!
Nikolaj Jacobsen (trener Rhein-Neckar Löwen): Gratulacje dla Talanta i jego zespołu. To był bardzo dobry mecz, stojący na bardzo wysokim poziomie i odbywający się na dużej prędkości. Popełniliśmy zbyt wiele błędów w końcówkach obu połów i dlatego przegraliśmy. Alex Dujshebaev w ostatnich momentach spotkania zrobił różnicę.
Mads Mensah Larsen (rozgrywający Rhein-Neckar Löwen): Gratuluję kielczanom, my zrobiliśmy dziś za dużo błędów. Nasze straty były karane przez rywali. W toku spotkania mieliśmy też problemy z kolejnymi kontuzjami. To był bardzo szybki i wymagający mecz.
PGE Vive Kielce – Rhein-Neckar Löwen 35:32 (17:17) [wideo - cały mecz]
Vive: Ivić, Cupara - Jurecki 3, A. Dujshebaev 5, Aginagalde 4, Jachlewski 3, Janc 3, Lijewski 4, Moryto 1, Cindrić 5, Fernandez 2, D. Dujshebaev 2, Karalok 3
Loewen: Appelgren, Palicka - Schmid 8, Lipovina, Sigurdsson 5, Radivojevic 1, Tollbring 1, Abutovic, Mensah Larsen 2, Fäth, Groetzki 1, Taleski, Guardiola Villaplana 2, Petersson 8, Nielsen 3, Kohlbacher 1
Źródło: PGE Vive Kielce (kielcehandball.pl)