Chmiel dla handball.pl: na MŚ w tej fazie nie ma już słabeuszy
28.01.2015 11:41 Źródło: inf, własna
komentarzy 0
Ostatnie spotkanie ligowe koszalińskich Inżynierek z tczewskim Samborem przebiegało pod dyktando gospodyń. Podopieczne trenera Edwarda Jankowskiego ostatecznie triumfowały dwukrotnie w pucharowo-ligowym dwumeczu, mimo, że z powodu lekkiego urazu na środku rozegrania nie pojawiła się Joanna Chmiel. Po meczowym maratonie daliśmy odpocząć koleżankom, a o podsumowanie spotkania oraz samopoczucie zapytaliśmy regenerującą siły rozgrywającą Energii.
![]()
Joanna Chmiel (Energa AZS Koszalin): Jest w tej chwili już znacznie lepiej. Właściwie dzisiaj nie było potrzeby, żeby forsować tę nóżkę, bo jakieś tam ryzyko istniało. Dziewczyny sobie świetnie poradziły, a z moją nogą jest na tyle dobrze, że już w następnym meczu wystąpię.
Wróćmy do początku drugiej odsłony. Trzy szybkie kontry i mogło być po meczu. Tymczasem wszystkie nieskuteczne. - Taki przestój był właśnie gdzieś między trzydziestą piątą a czterdziestą minutą. Miałyśmy problem ze zdobyciem bramki chociaż sytuacje były klarowne. Tego musimy się wystrzegać. Faktycznie mogło być spokojniej, bez nerwów, a niestety stało się inaczej. Ważne jednak, że ostatecznie szczęśliwie. Wiele błędów własnych, ale w dużej mierze to przeciwnik pomógł w zwycięstwie? - Myślę, że na pewno Beata Kowalczyk fajnie broniła w drugiej połowie. Obroniła karnego i zatrzymała też sytuacje podbramkowe. Fajnie broniła i myślę, że to też dodało dziewczynom skrzydeł. Wyprowadziłyśmy dzięki temu kilka kontr co pozwoliło odskoczyć na bezpieczną przewagę. Dzięki temu mogłyśmy kontrolować ten wynik do końca meczu. Dzisiaj na środku rozegrania brylowała Ola Kobyłecka. Nie jest Pani zazdrosna o swoją pozycję? - Absolutnie nie. Ola zdobywa doświadczenie na środku rozegrania. Jak mówi sama, nie jest to dla niej łatwe zadanie, ale myślę, że świetnie sobie poradziła. Czyli będzie rywalizacja o środek? - Jak jest zdrowa rywalizacja to chyba dobrze. Ola na tyle sobie świetnie radzi na każdym rozegraniu, że zawsze może zastąpić kontuzjowaną koleżankę. Zawsze pytałem o rewelacyjną bramkę Koszalina. Temat bezsprzeczny, więc tym razem należy na pewno zauważyć przebudzenie skrzydłowych? - Dziewczyny są na pewno bardzo potrzebne. Na szczęście Karolina Kalska wróciła do nas w pełni sił. Widać, że już trochę masy nabiera, mimo, że powoli to idzie. Najważniejsze, że skrzydła mają swoje sytuacje i je wykorzystują. Trener Jankowski może odetchnąć z ulgą? - Zdecydowanie tak. W czasie Mistrzostw Świata pytanie nieodzowne. Jakie przewidywania? - Forma chyba trochę nie trafiona na te mistrzostwa, bo widać, że nawet zwycięstwa przychodziły im ciężko, nie licząc meczu z Saudyjczykami. Miejmy nadzieję, że w pewnym momencie się rozwiną i uskrzydlą. Może kibice w jakiś sposób wpłyną na nich, żeby jeszcze lepiej się prezentowali, bo myślę, że z formą troszeczkę niestety nie trafili. Ale też nie oszukujmy się, tam nie ma słabeuszy. Na pewno będzie ciężko, a ja mocno im kibicuję. Wierzę, że uda się osiągnąć sukces.
- Ciężki teren - przyznam szczerze. Z tego co kojarzę jeszcze nie udało nam się tam odnieść zwycięstwa, chociaż w ubiegłym roku było blisko w sezonie zasadniczym. Z tego co się orientuję Beskid też ma jakieś problemy kadrowe, ale my zagramy swoje. Musimy zdobywać punkty i nie możemy patrzeć na to, że przeciwnik jest osłabiony. Zbieramy siły na kolejny mecz i jedziemy tam po wygraną. Zapytam podobnie jak Pani koleżanki. Będzie czwórka na koniec sezonu? - Głęboko wierze w to, że tak. Jeśli nie będzie urazów to jestem przekonana, że jesteśmy w stanie ugrać minimum czwarte miejsce. Zatem przede wszystkim zdrowia życzę. W Koszalinie rozmawiał Karol Matuszewski
oceń
![]() ![]() ![]()
|