Tkaczyk szczerze o finale LM Vive vs MKB - "gówno prawda" (wideo)
20.11.2017 22:34 Źródło: inf. własna
komentarzy 1
Chyba nie ma kibica piłki ręcznej w Polsce, który nie widziałby zwariowanego finału EHF Ligi Mistrzów z 2016 roku, w którym Vive Tauron Kielce po dogrywce i karnych wygrywa z węgierskim MKB Veszprem. Do tego meczu, który wydawał się przegrany, wraca w swojej autobiografii Grzegorz Tkaczyk i… nie owija w bawełnę.
![]()
- To koniec. Taka myśl pojawiła się w naszych głowach po kilkunastu minutach drugiej połowy wielkiego finału Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych w kolońskiej Lanxess Arenie. Przez całe życie ja i moi koledzy z ViveTauronu Kielce marzyliśmy o wygraniu Champions League, a kiedy nadszedł dzień, w którym mieliśmy tego dokonać, los postanowił z nas zadrwić. MKB Veszprém nas demolowało. W 43. minucie Cristian Ugalde trafił ze skrzydła i Węgrzy wyszli na dziewięcio-bramkowe prowadzenie - czytamy w książce Grzegorz Tkaczyk Niedokończona Gra. - Maszyna hiszpańskiego trenera Javiera Sabaté działała perfekcyjnie. Po każdej bramce rywale szeroko się uśmiechali, czując, że nadchodzi moment triumfu. Kontuzja wykluczyła mnie z gry, więc siedziałem na ławce i bezradnie patrzyłem, jak z moich kolegów uchodzi powietrze – wspomina w swojej najnowszej autobiografii Grzegorz Takczyk.
![]() ![]() Grzegorz Tkaczyk
W ekipie przeciwników zawiedli Gašper Marguč i Mirsad Terzić. Kilkadziesiąt sekund po ich próbach sprawę załatwił nasz hiszpański obrotowy Julen Aguinagalde, który wykorzystał decydujący rzut karny. Zaczęło się prawdziwe szaleństwo. Jako pierwszy polski klub w historii wygraliśmy Ligę Mistrzów. Zupełnie straciłem nad sobą kontrolę, czułem euforię i emocje tak wielkie, że nie wiedziałem do końca, co się wokół mnie dzieje. Ktoś „skleił” ze mną „misia”, ktoś otworzył w szatni piwo, jeszcze inny latał po całym obiekcie z flagą swojego kraju zawiązaną na plecach. Zanim procenty uderzyły do głowy, byliśmy pijani szczęściem. Czuliśmy się jak królowie świata – wspomina popularny "Młody".
[wideo] EHF TV: zobacz dramatyczne karne w finale LM Vive - MKB!
O tym, że wkrótce zawieszę buty na kołku, wiedziałem już od kilku miesięcy, ale kiedy po finałowym meczu Ligi Mistrzów popatrzyłem na puste boisko, gdzieś w środku poczułem ukłucie. Jeszcze trudniej było okiełznać emocje podczas świętowania w Kielcach z naszymi kibicami. Gdy na kieleckim rynku wziąłem do ręki mikrofon i stanąłem przed publicznością, dotarło do mnie, że zamykam właśnie pewien rozdział w swoim życiu. Że – choć razem z kolegami napisałem w koszulce Vive piękną historię – jestem już przeszłością. Wypowiedzenie każdego słowa przychodziło z ogromnym trudem. Serce podeszło mi do gardła, a z oczu popłynęły łzy – pisze wzruszająco Grzegorz Tkaczyk.
To lektura obowiązkowa dla każdego młodego zawodnika i zawodniczki, którzy przekonają się jak długą drogę trzeba przejść, by wdrapać się na sam sportowy szczyt. To także idealna retrospekcja dla każdego kibica handballu, który śledził przez ostatnie 10 lat zmagania polskich piłkarzy ręcznych na międzynardowych arenach. Autobiografię Grzegorza Tkaczyka można już teraz zamówić po promocyjnej cenie w sklepie internetowym wydawnictwa SQN – labotiga.pl
Jeśli jednak nie widziałeś / widziałaś finału EHF Ligi Mistrzów z 2016 roku pomiędzy Vive Tauronem Kielce, a MKB Veszprem, to warto poświęcić trzy godziny i go obejrzeć, a potem przeczytać książkę. Lub odwrotnie! Emocje wciąż gwarantowane!
oceń
![]() ![]() ![]() ![]() Zapisz się, a będziesz otrzymywać newsy prosto
na Twoją skrzynkę e-mailową! Wpisz swój e-mail
|